piątek, 3 lipca 2009

Pośmiertny atak miłości

Michael Jackson budził w sercach tłumu namiętność nieprzeciętną: na jego śmierć świat zareagował podobnie jak cztery lata temu na śmierć Papieża. Tłumy gromadziły się pod szpitalem, w którym umierał Jackson podobnie jak wtedy - pod oknem apartamentu, w którym umierał Papież, I podobnie jak wtedy buddyjscy mnisi odprawili nabożeństwo w intencji, a największe gwiazdy i politycy (z Kwaśniewskim i Madonną włącznie) złożyli światu kondolencje. Do pełni ekstazy brakowało tylko szaleństwa zwykłych Polaków, którzy - w mniemaniu mediów przynajmniej - powinni tłumnie zebrać sie na placach, rynkach i polach, by wspólnie odśpiewać niezapomniane "You are not alone" albo zatańczyć w rytm "Billie Jean". Trzeba było coś zrobić z tym karygodnym brakiem spontaniczności. Ogłoszono więc, że jednak są spontaniczni, bo setki fanów zbiorą się pod warszawskim metrem, by uczcić śmierć swojego idola minutą ciszy. Cała sprawa była oczywiście zmontowana i w żadnym wypadku spontaniczna. Na placu metra tłoczno jest niemal zawsze, tym bardziej, jeśli na jego środku umiejscowią się wozy transmisyjne i miliard reporterów. "Coś się musiało stać" - myślą sobie wtedy przechodnie i podchodzą sprawdzić, co; robi się faktycznie duży tłum, a przebiegły dziennikarz z tym tłumem w tle komentuje: "Setki zapłakanych twarzy fanów Jacksona wyraża tylko jedno: tęsknimy i pamiętamy."

Jackson umarł. Jak wielu innych - umiera. Był świetnym piosenkarzem, niesamowitym showmanem. Był zagubionym i zdziecinniałym człowiekiem, którego zniszczył wpojony mu przez rodziców pęd do sławy i pieniędzy. Nie potrafił stworzyć szczęśliwej rodziny, nie potrafił oprzeć się destrukcyjnym wpływom otoczenia. Dodatkowo - był wrakiem człowieka i najprawdopodobniej nie stworzyłby już nigdy nic wartościowego. Nie umarł więc artysta - ten umarł już dawno. I już dawno należało odprawić pogrzebowy obrządek. Umarł człowiek, któremu nie należało się uwielbienie i któremu nie potrzeba składanych przez fanów deklaracji miłości. Potrzeba mu - jeśli istnieje Bóg i dusza nieśmiertelna - jedynie modlitwy. Ale o tym ani Kwaśniewski, ani redaktorzy tygodników, ani Madonna, ani większość z nas nie pamięta.

2 komentarze:

  1. mam pomysł"jebnij łbem o parapet.! A "pogrzebowy obrządek" możemy Tobie odprawić.! Niestworzyłby nic wartościowego.? A z kąd Ty to do kurwy nędzy wiesz.? Widziałeś filmik z ostatniej próby, nie? To obejrzysz i może zmienisz zdanie.! A co do tego, że nie potrafił stworzyć szczęśliwej rodziny-stworzył szczęśliwszą niż Ty stworzysz kiedykowliek;/ pokój z Tobą

    OdpowiedzUsuń
  2. a z Tobą nie, fanatyku.

    PS Filmik z ostaniej próby, na którym śpiewa z playbacku?

    OdpowiedzUsuń