poniedziałek, 4 stycznia 2010

Reaktywacja

Po miliardzie albo i dwóch miliardach lat niepisania, postanowiłem wskrzesić Zazajanę. Nie będę tego uzasadniał, więc to tyle tytułem wstępu.

Tytuł zaś wpisu ma jednak szersze znaczenie. Reaktywacja to ważna kwestia w życiu każdego z nas, powiedziałby ksiądz w kościele. Chodzi o zmartwychwstanie z życiowej niemocy, zastoju, czyli marazmu*. Kiedy do niego dochodzi, czyimi siłami się ono odbywa? Ano własnymi i tylko własnymi i tylko po uświadomieniu sobie, że w owym marazmie faktycznie tkwimy.

A nie jest to łatwe, moi drodzy. Powiedziałbym, że jest to mniej więcej tak samo trudne jak niestrzelenie gola polskiej reprezentacji w piłce nożnej. Bo np. ja mógłbym założyć, że wszystko jest w najlepszym porządku. Życie układa się w końcu całkiem sensownie: jest praca, z dużym prawdopodobieństwem skończę studia. Problem w tym, że tzw. młodzieńcze ideały, aspiracje i ambicje są w aktualnej sytuacji odległą przeszłością. Jakkolwiekby to nie brzmiało (a brzmi jak banał...) człowiek poddając się codziennej rutynie i realizując standardowy schemat życia, zapomina o swoich marzeniach.

W chwili, gdy sobie uświadomimy, że zapomnieliśmy o nich, mamy dwie drogi: a) pogodzić się z tym i b) zmienić to. Wariant (b) wymaga nie lada wysiłku. Trzeba przecież pomyśleć, tzn. zdobyć się na refleksję, która sprecyzowałaby sposób realizacji zapomnianych zamierzeń i celów. Najprawdopodobniej będzie ona wiodła do zmiany stylu życia. Tj. do poświęceń. Chodzi przede wszystkim o dyscyplinę i czas. Dużo dodatkowego czasu spędzonego na ciężkiej pracy. Wtedy droga do tzw. sławy i pieniędzy jest prosta. Ale, ale...

Gdyby każdy miał dar realizowania tego, co sobie w chwili refleksji postanowił, żylibyśmy w społeczeństwie ludzi wielkich. Żyjemy zaś w społeczeństwie przeciętniaków. Co z tego wynika? Że albo ludzie nie myślą, albo nie potrafią przekuwać myśli na działanie. I tu jest główna myśl tego krótkiego wpisu: jeśli ktoś jest w stanie tego dokonać, należy do elity. Ma zadatki nie tylko na człowieka woli, ale nawet na geniusza. Bo skądinąd wiadomo, że najcenniejszym składnikiem geniuszu jest właśnie silna wola, narzucająca jednostce konkretne cele i rygorystyczną dyscyplinę ich realizacji.

Jeśli chodzi o mnie, Steda, to dotychczas niestety rozwijałem tak naprawdę wyłącznie sferę teorii i refleksji. Brakowało mi woli. I to zamierzam zmienić. O taką reaktywację mi chodzi. "Re" bo przecież zdarzało mi się już kiedyś działać odważniej, bardziej zdecydowanie i konsekwentnie.

*poeci często mnożą synonimy, dlatego ich śladem dorzuciłem ten marazm

2 komentarze:

  1. Racja. Osoby, którym udaje się realizować wszelkie swoje marzenia i cele należą do elity. Ja na ogół też pozostawałam w tej tak zwanej 'sferze teorii'. Może rzeczywiście pora to zmienić. Póki jeszcze nie jest za późno.
    P.S. Dobrze, że wróciliście. Brakowało mi Waszych wywodów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszy mnie odzew, spokojnie - co jakiś czas będziemy coś wrzucać...

    OdpowiedzUsuń