wtorek, 23 lutego 2010

Z cyklu: Nowa erystyka, czyli argumenty, z którymi nie sposób dyskutować

Uświadomiłem sobie, że istnieje cały katalog nowoczesnych argumentów, z którymi nie można dyskutować nie dlatego, że są tak mocne, a dlatego że są tak głupie i absurdalne. W kolejnych wpisach blogowych zrobię mały przegląd najbardziej irytujących.

Jako pierwszy idzie na warsztat argument, który dosłownie wyprowadza mnie z równowagi, a niestety bardzo często używa się go w dyskusjach, bo zjednuje on dużą przychylność publiczności. Przybiera on taką formułę:
(1) "[x] nigdy nie istniało, więc jest niemożliwe"

Otóż, ani z logicznej, ani z historycznej perspektywy taki argument nie posiada żadnej wartości. Natomiast, oczywiście, opiera się na ciekawej i wartej przeanalizowania obserwacji. Jeśli oczywiście jest prawdziwy.

Po pierwsze, pomiędzy tym, że czegoś dotąd nie było, a tym, że to mogłoby być, nie zachodzi żadna sprzeczność. Chyba, że dany fenomen nie istniał dotąd tylko dlatego właśnie, że samo jego istnienie byłoby sprzecznością. Jeśli ktoś np. na postulat całkowitej liberalizacji rynku, reaguje stwierdzeniem, że przecież nigdy dotąd całkiem wolnego rynku nie było, to nie wysuwa żadnego argumentu. Choć najczęściej tak mu się wydaje. Co innego, gdy odpowiada tak na postulat istnienia kwadratu niebędącego jednocześnie kwadratem, albo zamężnej panny. Ma on wtedy rację, ponieważ takie byty NIE MOGĄ istnieć. Pierwszy jest sprzecznością logiczną, drugi analityczną. Na dobrą sprawę, w takich sytuacjach i tak wygodniej jest po prost na tę sprzeczność wskazać, niż odwoływać się do tego, że nigdy w naturze nie wystąpiła. Bo nieistnienie sprzeczności jest konsekwencją tego, że jest sprzecznością.

Z historycznego punktu widzenia argument (1) również jest bezwartościowy, o ile nie towarzyszą mu dodatkowe wyjaśnienia. Możliwe, że coś dotąd nie istniało, ponieważ występowały specjalne okoliczności to uniemożliwiające. Trzeba najpierw wskazać, jakie to okoliczności, a potem stwierdzić, że występują nadal, żeby nasz argument miał jakąkolwiek wartość. Nadal jednak będzie dyskusyjny i nierozstrzygający. Argument historyczny miałby większą wartość, gdyby ktoś wykazał, że dane zjawisko miało kiedyś w zamierzchłej przeszłości miejsce, ale w końcu przestało występować. Można wtedy argumentować, że było np. nieprzystosowane do rzeczywistości. W wypadku rzeczonego wolnego rynku - do ludzkiej natury.

Obserwację, na której zbudowany jest argument (1) trzeba najpierw potwierdzić. Jeśli obie strony zgadzają się, że jest prawdziwa, daje ona olbrzymie pole do dociekliwych badań, odpowiadających na pytanie, dlaczego. Może być więc niezwykle owocna dla obu stron dyskusji. Niestety, niewielu to rozumie.

Mam jednak pewną propozycję, która być może pozwoli gasić polemiczny zapał tych, którzy tworzą nową absurdalną erystykę. Tym, dla których logika jest zbyt abstrakcyjną formą dowodzenia i stąd bierze się ich wiara w siłę naszego bezsilnego argumentu, można po prostu powiedzieć, że powinni być wdzięczni Bogu, że ich rodzice nie myśleli podobnie do nich. Wtedy przecież mogliby się nigdy nie narodzić.

PS To straszne, że niektórzy ludzie nie rozumieją tych OCZYWISTOŚCI

2 komentarze: