poniedziałek, 23 lutego 2009

Idzie nowe, czyli dlaczego będzie lepiej

W obliczu faktu, że nasz blog to dotąd istna narzekalnia, postanowiłem przynajmniej jednorazowo zmienić ton wpisu. Tym razem będzie nadzwyczaj wesoło, bo przecież jest się z czego cieszyć.

Optymizmem napawa przede wszystkim polityka. O, tak! Nic mnie tak nie uszczęśliwia, jak poseł Palikot i jego fenomenalna zdolność do nicnierobienia i bycia na ustach wszystkich. Nic nie wywołuje na moich ustach tak szerokiego uśmiechu, jak kolejna szumna deklaracja Waldemara Pawlaka, naszego 'Pomysłowego Dobromira", że to właśnie on wie, jak wygrać walkę z kryzysem. Przede wszystkim jednak cieszy mnie całokształt, czyli to, dokąd zmierzamy. A zmierzamy w stronę Europejskiej Unii! Ona - tego jestem pewien - rozwiąże za nas wszystkie problemy. Powinniśmy zgodnie z radą udzieloną w jednej z piosenek, być wdzięczni politykom, że "wprowadzą nas do Europy". Niektórzy Polacy już w niej są. Np. europosłowie. Całymi dniami o chlebie i wodzie debatują nad tym, jakby tu (za nasze pieniądze) nas jeszcze bardziej uszczęśliwić. Boję się, że nie wytrzymam tego ataku eudajmonii. Zwłaszcza, gdy pomyślę o tych życiodajnych ustawach, uchwałach i rozporządzeniach, które zamierzają przegłosować. (Robią to tak szybko, że często ów pośpiech przeszkadza im w naciśnięciu właściwego guzika. Więc tylko dobrą wiarą i pośpiechem, a nie niecnymi zamiarami, można tłumaczyć te niewypały, które nam od czasu do czasu podrzucają).

Ale świetlana przyszłość czeka nas nie tylko w polityce.

W muzyce także. Ot, niedawno wspaniały polski zespół o wdzięcznej nazwie "Coma", wydał hiperfajną płytę. Przestrzenie, które zarysowuje jej napuszona liryka są tak przytłaczająco obszerne, że zmieszczą każdą treść. Toteż nie rozumiem narzekań tych, co tę pojemność nazywają grafomanią. To muzyka natchniona przez ducha, nie przymierzając, Fryderyka Nietzschego. Podobnie, jak natchnione są żarty autorów pełnometrażowej wersji "Włatców móch", wspaniałego polskiego serialu animowanego, który punktuje bezbłędnie aktualne kwestie społeczne (np. potrzebę uregulowania stausu prawnego zombie). W takie uderza też współczesny teatr, zajmujący się cieknącym dachem w kamienicy przy Benedyktyńskiej, lustracją, Szekspirem, który był prawdopodobnie kobietą, i homosiami. Wszystko, jako się rzekło, zmierza w kierunku zmiany. I ta "Change" - jak elokwentnie mawia Barack Obama, zapewne będzie z korzyścią dla nas wszystkich.

Pierwsze efekty widać już w sporcie: mamy naszego Roberta Kubicę, który jest najlepszym kierowcą w F1, mimo że jednak nim nie jest, mamy Adama Małysza, który swoje już osiągnął, ale komentatorzy sportowi, reklamodawcy i telewizje zapewniają, że osiągnie jeszcze więcej i zaciekle transmitują zawody pucharu świata w skokach na nartach na odległość. Zapewne realizując przy tym ustawowo zapisaną misję, krzewiąc ideały zdrowia i ciężkiej pracy. Jakby tego było mało, Leo Beenhakker już prawie nauczył grać polskich piłkarzy, a Hanna Gronkiewicz-Waltz wybudowała drugą nitkę metra na Euro 2012.

Jeśli komuś nie wystarczy przykładów tego, jak świetnie nam się powodzi, proszę o odwiedzenie serwisów rządowych, strony Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, redakcji Gazety Wyborczej albo Biura Informacji Europejskiej. Jeśli nadal będzie wątpił i sądził, że nie jest tak, jak mu się mówi, zapraszam na nasz blog.

Sted


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz