piątek, 27 lutego 2009

Muzyka polityczna

You [America] brought us the a-bomb in so many ways
Endorsed by God and The Book
So God loves a war monger?
Hey Mr. Blix: forget Iraq and the time it took
'Cause I know just where to look


Powyższe słowa padają w utworze zatytułowanym "America" autorstwa szwedzkiego zespołu Pain of Salvation, który skądinąd bardzo lubię. Utwór w warstwie tekstowej to w zasadzie felieton, krytykujący poczynania USA. Poezji tam nie uświadczysz. Podobnie ideologicznie nieobojętnych tekstów wyzbytych jakiegokolwiek liryzmu można znaleźć całe mnóstwo. Teraz przychodzi mi do głowy Porcupine Tree, który na płycie "Fear of a blank planet" niemal w każdym kawałku krytykuje konsumpcjonizm i zajmuje się modnym ostatnio problemem globalnego ocieplenia oraz album "Monday Morning Apocalypse" Evergrey'a, będący rozbudowaną krytyka kultury korporacyjnej. Polityczne zaangażowanie muzyki popularnej nie jest zjawiskiem nowym. Np. Frank Zappa, znany lewak i świetny kompozytor, umieszczał w swoich tekstach krytyczne uwagi skierowane do Partii Republikańskiej i jej frontmenów pokroju Ronalda Reagana. Nie muszę też chyba nikomu przypominać kazusu grupy Sex Pistols. Na naszym podwórku prym w muzycznym politykowaniu wiedzie oczywiście Kazik i Maleńczuk.
Wszystko dobrze. Każdy ma prawo do poglądów i może je wyrażać nawet w swojej muzyce.
Szkoda tylko, że większość z tych politycznych uwag w piosenkach to przekaz lewicowy i w dodatku – co najgorsze – podany w niezwykle naiwnej i intelektualnie kiepskiej formie. Z wymienionych wyżej artystów broni się Kazik (nb. jedyny prawicowiec w tym gronie), a reszta? Zwłaszcza zagraniczni muzycy biją szczyty tekstowej pretensjonalności, wciąż psiocząc na Amerykę, albo walcząc z afrykańskim głodem i wyśpiewując szumne deklaracje współczucia. Może są wrażliwi, kto wie. Z całą pewnością są głupi, a to odbiera przyjemność z odbioru ich muzyki. Póki nie wiem, kto skomponował utwór, kto jest odpowiedzialny za melodię i co znaczą słowa, jestem szczęśliwy. Gdy nagle staje mi przed oczami nieokrzesany burak, który sądzi, że jest wielkim prorokiem i zmieni świat, sytuacja ulega zmianie.
Nie chodzi mi o to, by odpolitycznić muzykę. Ja mógłbym słuchać nawet czerwonego rzężenia, gdyby objawiało przynajmniej oznaki polotu i inteligencji. Nie mogę po prostu ścierpieć, że na polityczne poglądy w muzyce silą się jej najwięksi idioci. Którzy, nie przeczę, są często jednocześnie genialnymi muzykami.
Nie wiem, może to tylko mój problem. Pewnie nie mają go ci, którzy potrafią skupić się na samej muzyce, słowa traktując jedynie jako dodatek. Ja sam, nawet gdybym poszedł w ich ślady, nie potrafiłbym zaakceptować stanu rzeczy, który nakreśliłem.
Odrobina kwasu całe ciasto zakwasza.
Sted

3 komentarze:

  1. Publicystyka w muzyce, politykierstwo w przekazie to według mnie droga na skróty. Łatwo dotrzeć do ludzi, przykuć ich uwagę, ale z taką muzyką jest jak z gazetą. W końcu wyląduje na stercie innych w kiblu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo w tym racji. Pozytywistyczna literatura i poezja z politycznym przekazem nie jest tym do czego się zbyt często wraca.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja podzielam zdanie Pana z Ac/dc - "Jesteśmy zespołem rock'owym. Nie umiemy rozwiązywać problemów ludzkości". Kid

    OdpowiedzUsuń