niedziela, 15 lutego 2009

Kapela zawodzi, czyli wpis inauguracyjny



Żyjemy w czasach, gdy przyzwoity człek – taki ja na przykład – to, nie przymierzając, chodzący czajnik. Bez przerwy coś się w nim gotuje. Ostatnio na przykład zawrzała we mnie krew, gdy w jakimś programie telewizyjnym, którego nazwa rodzi handlowe skojarzenia, zobaczyłem niejakiego Kapelę Jasia. Opowiadał miłej Pani prowadzącej o swojej najnowszej książce (bo to pisarz jest), którą zatytułował diablo skandalicznie, jak przystało na młodego kontestatora: „Stosunek seksualny nie istnieje”. Mocne słowa. Okazało się, że fabuła książki charakteryzuje się kompletnym brakiem akcji, czyli w zasadzie nie jest fabułą. „SSNI” czyta się nie po to, by prześledzić jakąś historię, a po to, by poddać się prowokacji. Jakże wysublimowanej. Oto Kapela, niby trefniś, a jednak poważny krytyk rzeczywistości, wyznaje, parafrazując wieszcza, że masturbacja to jego ojczyzna i że nawet samo pisanie jest jak masturbacja. W związku z tym oburzającym twierdzeniem Pani redaktor zapytała, czy było mu dobrze, gdy pisał książkę, ale biedaczyna nie od razu załapał, o co jej chodzi. Ostatecznie jednak powiedział, że tak: było mu dobrze.

To miło. Naprawdę bardzo miło, że było mu dobrze. Powiedzcie mi tylko, co sprawia, że
ktoś wydaje pieniądze (tutaj chyba Krytyka Polityczna), żeby opublikować książkę, której jedyną zaletą jest autoerotyczna przyjemność jej twórcy? Co sprawia, że pomysł (na który wpadają jedynie dojrzewający chłopcy w podstawówce), by wstawiać brzydkie słowa w wiersze, których polonistka kazała im się nauczyć na pamięć, jest awansowany do rangi literatury? Co sprawia, że człowiek, którego kariera rozpoczęła się na slamach (takich wieczorkach, co to czyta się swoje poezje egzaltowanym panienkom z polonistyki, które albo biją brawo albo szydzą), zdobywa salony, zapraszany jest do telewizji, a jego, pożal się Boże, książka umieszczona jest na głównej wystawie w Trafficu?

Talent?

Nie, chujowizna naszego współczesnego świata, który zajada takie humbugi, jakby to były jakieś pieprzone krewetki. I ja. Niestety, przyznaję: ja także jestem źródłem popularności Jasia Kapeli i jego pochodnych. Bo o nich mówię, bo się na nich oburzam, bo ich krytykuję. A najlepszym wyjściem, byłoby zastosowanie tutaj sowieckiego zwyczaju spuszczenia tzw. „zasłony milczenia”. Jednak to wymaga współdziałania przyzwoitych ludzi i ramię w ramię nie mówienia o bzdurze, ignorowania jej, traktowania jak powietrze. Czy to możliwe?

Wątpię. Bóg stworzył nas tak, że gdy coś się w nas gotuje, to – jak zresztą w przypadku każdego porządnego czajnika – świszczymy i gwiżdżemy, krzyczymy i wrzeszczymy. I choć tak zapewne jest barwniej i ciekawiej, to różnej maści „Kapele” czują satysfakcję, ponieważ wydaje im się, że tańczymy dokładnie tak, jak oni nam zagrają. Wasz Sted.

6 komentarzy:

  1. Lepiej milczeć. Obruszaniem się świata nie zmienisz. Co najwyżej wyjdziesz na zazdrosnego frustrata. Lepiej milczeć i robić swoje. Czytać swoje, myśleć swoje, nie podniecać się tym, kto i kogo aktualnie wynosi na piedestał. To bardzo proste.

    [ardstel]

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka wycofana, chłodna postawa jest godna podziwu, masz rację. Problem to konsekwentne w niej trwanie. To taka "świętość", bym powiedział, specyficzna. Niestety, nie znam osób, co to praktykują. Myślę, że 'obruszanie się' ma jednak także jakąś wartość. Byleby było zasadne i dotarło do tych, do których ma dotrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Do kogo niby ma dotrzeć? Do Kapeli? A myślisz, że go obchodzi co ludzie o nim wypisują w Internecie? Zawsze może powiedzieć, że miarą odniesionego sukcesu jest liczba posiadanych wrogów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Znów przyznaję Ci rację: do Kapeli to nie dotrze. Ale wiesz, chodzi może bardziej niż o przekonywanie, to o dawanie takie prostego świadectwa: są jeszcze ludzie, którzy widząc gówno, nazywają je gównem, czyli "nie nazywają szamba perfumerią" cytując klasyka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nic go to nie obchodzi, a przynajmniej będzie udawał, że nic. Kwestia jest taka, żeby robić swoje przemycając przy okazji takie opinie jak w tym poście. Wtedy nikt nie może oskarżać o nieróbstwo, czy prostackie wymądrzanie się.

    OdpowiedzUsuń
  6. A nie, jeśli o to chodzi to się zgadzam - rzeczy trzeba nazywać po imieniu. Żeby - tu ja powołam się na klasyka - nikt nam nie wmawiał, że „czarne jest czarne” ;-))

    OdpowiedzUsuń