niedziela, 1 marca 2009

Nie felieton, a wstęp rzeczywisty

Felietony zwykły rozpoczynać się anegdotką, towarzyską najlepiej. W grę wchodzi również historia pozornie zwyczajna, standardowa, albowiem łatwiej taką opowiastkę urobić na potrzeby zagadnienia poruszanego w tekście. Historyjka ta do końca felietonu pozostaje nieistotna. Nie można nawet powiedzieć, że siedzi w ukryciu, żeby pod koniec (czyli w momencie, kiedy Czytelnik dochodzi do morału) przypomnieć się swoją obecnością. To w ten sposób nie działa i należy się z tym pogodzić.

Powyższy akapit należy więc traktować jako luźne wprowadzenie do tematu, z którym owy akapit nie ma zbyt wiele wspólnego. Jeśli zaś ktoś będzie kręcił nosem i oskarży mnie o niespójność i niezrozumiałe skakanie z tematu na temat, oskarżę go o...
CZEPIANIE SIĘ.

Tak! Umyślnie napisałem ten czasownik wielkimi literami, gdyż radziłbym Państwu przyjrzeć się bliżej tej, jakże ludzkiej cesze. Z czego ona wynika? Z zazdrości? Ze zniecierpliwienia? Z braku szacunku? Z własnej mądrości?


Nie da się ukryć, że my tu się z Weinsteinem czepiamy wszystkiego, a jak się nie czepiamy, to ironizujemy, tak że głowę urywa (warto tu zaznaczyć, że post Steda o 'nowym, co nadchodzi' to nic innego jak przykład ironii). Nietrudno wzbudzić takim stylem pisania niesmak, albo wręcz pogardę ze strony Czytelnika naszego bloga. Dlaczego nie zaproponujemy własnej recepty na kulturę, państwo, cnotę, czy cokolwiek z rzeczy istotnych? Nic, tylko biadolimy, a powinniśmy przymknąć oko na przykład na rozpowszechnianie informacji o osobach i zdarzeniach, które potępiamy.

Powinniśmy także przysiąść i wymyślić ratunek dla ogólnoświatowego (no, niech będzie na razie, że ogólnopolskiego) upadku wartości wszelakich. Odpowiem, że owszem, przysiedliśmy. Z posiedzenia i burzy mózgów wyłonił się, paradoksalnie rzecz biorąc, pomysł na założenie takiego właśnie bloga. Proporcje póki co proporcje są zachwiane, ale nie obawiajcie się! Nie jest prawdą, że nie ma czego i kogo chwalić i dla wszystkich ewentualnych malkontentów (dziwię się swoją drogą, że jeszcze żaden się tu nie przypałętał) pragnę ogłosić, że jest kogo chwalić, mało tego! Sami mamy czym się pochwalić, tylko po co przysładzać samym sobie?

Tyle tytułem wstępu.

Kidriv

1 komentarz:

  1. Uważam, że Wasze teksty, bardziej czy mniej ironiczne, bardziej czy mniej coś krytykujące przedstawiają ogromną wartość. Czytam i mam wszelki szacunek do przedstawianych przez Was poglądów. Nie muszę ich popierać. Po prostu wczytuje się i staram się przemyśleć to co macie do powiedzenia. Bo krytyka jeśli w miarę obiektywna daje do myślenia! Piszcie, a "Czytelnik" będzie tu zaglądał dużo częściej. Bo jest po co.
    P.S. Czasem pochwalić się też nie jest źle...

    OdpowiedzUsuń