piątek, 6 marca 2009

Kto jeszcze jest oszukany?

Obejrzałem dzisiaj (w kinie!) "Oszukaną" w reżyserii Clinta Eastwooda i z moją ulubioną Angeliną Jolie w roli głównej. Powala. Ni razu nie spojrzałem na zegarek przez bite 2 i pół godziny. Eastwood to mistrz suspensu. Nie tylko. Jego oparty na faktach dramat wywoływał tak intensywne uczucia, że chwilami blisko mi było do tego, żeby - wstyd się przyznać - pójść w ślady siedzącej obok mojej lubej i uronić łzę. O jakie zatem oszustwo idzie w tytule filmu? Grube.

Ginie dziecko, a skorumpowana policja w ramach naprawy wizerunku znajduje podobne i wciska zrozpaczonej matce, która, psychologicznie zmanipulowana przez funkcjonariuszy, rozpoznaje w nim swojego syna. Matka szybko orientuje się w tej chorej sytuacji i oczywiście chce, by policja odnalazła jej prawdziwe dziecko. Ta jednak robi z niej wariatkę i zamyka w psychiatryku. Tylko dzięki pomocy dobrych ludzi, udaje się jej wygrać ze zgniłą instytucją państwową. Zawiłe? Tego zarzutu Eastwood uniknie z całą pewnością. W końcu, jak już powiedziałem, dramat oparł na faktach i - zgodnie z tym, co czytałem w internecie - ubarwił w naprawdę niewielkim stopniu. Przerażające, ale właśnie w takiej paranoi żyją... pardon... żyli ludzie.

No, właśnie... żyli, czy żyją?

Niedawno głośno było u nas o sprawie Krzysztofa Olewnika, którego porwano i przez opieszałość i nieskuteczność, a przede wszystkim korupcję policji, porywacze go zamordowali. Analogie z filmową historią narzucają się same. Ale państwo nas oszukuje na każdym kroku, nie tylko w takich spektakularnych wypadkach, i w zasadzie nie potrzeba nam Clinta, żeby się o tym przekonać. Słyszałem niedawno historię chłopaka, który zrobił prawo jazdy. Jak tysiące innych chłopaków i dziewcząt. Zdał modelowo - za pierwszym razem. Dostał upragniony dokument i poruszał się swoim wehikułem sprawnie i bezkolizyjnie przez ok. 2 tyg. Potem przyszła policja i zarządała zwrotu prawa jazdy. Dlaczego? Osoba weryfikująca przebieg egzaminu stwierdziła, że EGZAMINATOR zapomniał skierować egzaminowanego na rondo. A to jest, rzecz jasna, wystarczający powód, żeby egzamin unieważnić. Absurd. W skali mikro, ale jednak absurd. I nasze życie, niestety, przez kochane państwo jest wypychane takimi absurdami. Oto czytam w internecie, że Ministerstwo Finansów wydrukowało PIT-y ze zbędnymi rubrykami. Urzędnicy jednak zapewniają, że nawet, gdy ktoś wypełni te rubryki, nie odbiorą mu za to należnych ulg podatkowych, czyli delikwent nie zostanie ukarany. To ja się pytam, dlaczego w ogóle za to, że ktoś dopisze trochę więcej słów niż potrzeba do formularza miałyby być jakiekolwiek kary? Zwłaszcza, że dodatkowe rubryki to wina samych twórców PIT-a? To wbrew logice, to jest pieprzony skandal, że w ogóle ktoś taką możliwość bierze pod uwagę. Bo przecież zapewnienie urzędasów, że kar nie będzie, sugeruje, że mogłyby być. Zakłada się, że w naszej chorej rzeczywistości, taka ewentualność może być realna! Chcecie kolejnego absurdu? Tusk zadeklarował, że w ramach ratowania małych gospodarstw przed podwyżkami cen prądu, ustali limity poniżej których ceny będą niskie. Powyżej zaś o wiele wyższe. Innymi słowy, ci co potrzebują więcej energii będą musieli płacić za tych, co potrzebują jej mniej. Żegnajcie zamrażarki, lodówki i pralki! Donek postanowił zmusić Polaków do oszczędzania! Ręce opadają. Ale przykładów zachowań władzy immanentnie sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem jest mnóstwo. Sięgnijcie po dowolną gazetę...

Jesteśmy codziennie oszukiwani przez państwo. Urzędnicy, czasem może nawet wierząc w to, co robią, zdają się wzniecać rewolucję przeciwko prawu grawitacji. Wystarczy, że GUS poinformuje, że taka rewolucja ma 95% szansy powodzenia, a my w to uwierzymy. Licencjonowani złodzieje różnych szczebli zrobili z nas potulne owieczki, którym można wszystko wmówić. 'That's for your own good.', jak powiedziano bohaterce "Oszukanej", zamykając ją w celi szpitala dla czubków. 'That's for your own good' mówią nam politycy i biurwy całego kraju, gdy bezwstydnie sięgają do naszych portfeli. Mówią to także, gdy zakazują nam myśleć po swojemu, ustalając np. co jest, a co nie prawdą historyczną (paragraf za 'kłamstwo oświęcimskie"), albo ustalając kogo można i za co krytykować (paragraf za namawianie do nietolerancji i "wzniecanie nienawiści"). Mówią to także, gdy chcą narzucać nam nowy kodeks wartości, oparty o z gruntu zepsute zasady. Np. w postępowaniach sądowych i legislaturze permanentnie łamią zasadę 'lex retro non agit' czy 'pacta sunt servanda'...

To my jesteśmy bohaterami filmu Clinta. Jesteśmy nimi, póki walczymy z chorym systemem. Gdy przestajemy, jesteśmy zwykłym odgórnie zarządzanym motłochem. Rodzi się wtedy nowy rodzaj niewoli. Nie przeczę, niektórzy niewolnicy mogą czuć się szczęśliwi. Ale jak to mówił poeta: "Lepszy na wolności kąsek lada jaki, niźli w niewoli przysmaki". Których i tak nam raczej nasi panowie i władcy nie serwują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz